Tatar egészségedre (marynowany)


Tatar z wołowiny. Nauczyłem się go jeść już po studiach (dużo straciłem). Zawsze miałem opór, ale jak już się przemogłem, to do dziś jest jedną z moich ulubionych potraw jak i mojej żony. Poza tym czasami trzeba jakiś przepis opublikować :)
Chcę tym razem odejść od tradycji. Efekt końcowy jest połączeniem dwóch bardzo odległych (w czasie i przestrzeni) degustacji. Pierwsza - słoneczny węgierski Eger, wrzesień 2011. Tam pierwszy raz podano mi tatara, który wcześniej marynowano w papryce. Druga - to jedno ze szkoleń kucharskich w ostatnich miesiącach. Poznałem tam ciekawy sposób na podanie cebulki, który stosuję do dziś.

Przepis na dwie porcje.

Potrzebujemy:

300g polędwicy wołowej (może też być udziec/ligawa)
1 jajko (potrzebne będzie tylko żółtko)
sól
pieprz w młynku
papryka czerwona mielona (ostra)
ketchup
oliwa z oliwek

czosnek
pieczywo na grzanki
1 średnia cebula lub dwie małe szalotki (preferowane)
natka pietruszki (z pół pęczka)
musztarda francuska z gorczycą

Oczywista oczywistość, ale podaję do informacji: zarówno mięso jak i jajko powinny być świeże.

Na pierwszy ogień mięso, które siekamy wg uznania lub mielimy w maszynce (nie jestem ortodoksyjny) i wkładamy do miski. Dodajemy żółtko (jeśli ktoś ma wątpliwości, może żółtko dodać przed podaniem), 1 łyżeczkę papryki, 1 łyżkę stołową ketchupu, oliwę z oliwek, mielimy pieprzu do smaku i dodajemy płaską łyżeczkę soli.
Najgorsza część: wkładamy do zamykanego pudełka i zostawiamy na noc w lodówce. Smuteczek :(
Uwaga: mięso po dodaniu soli puszcza soki po około pół godziny. Nie ma się czym martwić. Przez noc w lodówce nasze danie wciągnie z powrotem słono-paprykowy sok, dzięki czemu nabierze równomiernej barwy i smaku.
Wersja dla niecierpliwych: zamiast do pudełka, to dodajemy dwie łyżki zimnej wody do miski i mieszamy do rozpuszczenia. Wtedy podajemy od razu, ale możecie mi wierzyć... warto poczekać :)

To jak już mamy kolejny dzień to przygotowujemy dodatki.

Siekamy drobno cebulę i natkę pietruszki. Mieszamy z 1 łyżką stołową musztardy. Doprawiamy pieprzem i solidnie (ale z wyczuciem!) solą. Odstawiamy.
Pieczywo kroimy w kromki ok 1cm. Nagrzewamy patelnię, wlewamy sporo oliwy i robimy grzanki. No niskokaloryczne to to nie jest. Gotowe grzanki nacieramy czosnkiem.

No to mamy wszystko! Tatar możemy przed podaniem jeszcze wymieszać przed wyjęciem na talerz, następnie formować dwoma łyżkami stołowymi lub bardziej tradycyjnie w bochenek i docisnąć parę razy widelcem.
Podajemy z jeszcze ciepłymi grzankami i przygotowaną wcześniej cebulką (którą też możemy ładnie uformować).

Pssst... przyznam, że lubię też dodać "magi".